Na naszym blogu zaczynam nową serię wpisów związaną z kierowcami. Wpisy te będą dotyczyły kierowców, którzy wpisali się na trwałe w Formułę 1. Na początek prezentujemy sylwetkę niedoszłego mistrza świata - Gillesa Villeneuve. We wtorek mijała trzydziesta rocznica jego tragicznej śmierci. Co Gilles osiągnął w swojej karierze? Zapraszam do czytania.
Kariera Gillesa Villeneuve nie była wielką rewolucją w Formule 1. Kanadyjczyk w pięciu sezonach wygrał zaledwie sześć wyścigów, lecz dzięki swoim cechom wtargnął do Formuły 1, i to nawet do zespołu z Maranello.
Początki kariery kierowcy z Kanady sięgały skuterów śnieżnych oraz Formuły Atlantic. Gilles zdominował sezon Formuły Atlantic, co natychmiast wzbudziło zainteresowanie ze strony McLarena. Zespół ten postanowił pozyskać tego kierowcę i to im się udało.
McLaren nadał Gillesowi miano młodego obiecującego talentu. Debiut tego kierowcy odbył się na torze Silverstone w roku 1977. Mimo nadanego statusu przez McLarena dla Gillesa team nie trzymał go długo i zwolnił kanadyjczyka już po pierwszym sezonie mając na celu pozyskanie nowego sponsora - Marlboro.
Szybko tę sytuację wykorzystało Ferrari. Team ten pozyskał Villeneuve w 1978 roku. Początki kariery w Ferrari nie były udane. Najpierw Gilles wypadł z toru poprzez olej wyciekający z innego bolidu, w następnym wyścigu wypadł z toru kosztem życia kilku kibiców. Dopiero sezon później kanadyjczyk wygrał swój pierwszy wyścig i to od razu przed swoją publicznością. Sezon ten ukończył na drugiej pozycji za kolegą z zespołu Jody Scheckterem.
Gilles Villeneuve znany był z powiedzenia "wszystko albo nic". Kierowca ten trzymał się tej zasady. Raz podczas pierwszego dnia kwalifikacji na mokrym torze Watkins Glen uzyskał pierwsze pole z przewagą 11 sekund, a drugi kibice mogli oglądać spód samochodu kanadyjczyka.
Jego dalsza kariera była udana, aż do dnia 8 maja 1982 roku. Dwa tygodnie wcześniej kolega z zespołu Villeneuve - Didier Pironi - wyprzedził kanadyjczyka na ostatnim okrążeniu i wygrał wyścig. To niezwykle wnerwiło Villeneuve i w Belgii na torze Zolder chciał pokazać Pironiemu, kto jest lepszym kierowcą. Na 10 minut przed końcem sesji kwalifikacyjnej Pironi widniał na miejscu pierwszym. Zespół kazał zjechać Gillesowi do boksu, lecz ten uparł się na jeszcze jedno okrążenie. Gdy jechał to okrążenie to przed nim pojawił się wolno jadący Joachen Massa. Kierowca ten zjechał do prawej strony myśląc, że kanadyjczyk wyprzedzi go po lewej stronie. Ten jednak pomylił się i Villeneuve wjechał w bolid Pironiego. Wypadek wyglądał makabrycznie. Bolid leciał w powietrzu koziołkując i wleciał z całym impetem w bandę. Bolid stracił cały przód, a sam kierowca przeleciał 50 metrów, zrywając tym samym dwie warstwy siatki ochronnej wokół toru. Kierowca początkowo żył, lecz o godzinie 21:13 w pobliskim szpitalu zmarł ze względu na rozległe obrażenia.
Moim zdaniem, choć nie widziałem jazdy Gillesa Villeneuve, to był to przyszły mistrz świata. Potrafił odnieść zwycięstwo nawet z lepiej dysponowanymi kierowcami, co stanowiło go kierowcą wyjątkowym. Sam wypadek możecie ujrzeć poniżej. Oczywiście możecie wydawać własne opinie na temat mojego wpisu na temat tego kierowcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz